Dziecko przychodzi do nowej szkoły. W plecaku ma tylko swój posiłek i butelkę z wodą. Na początku pytają go, jak się nazywa i czy chciałby, aby zwracano się do niego tak, jak w domu. Pierwszego dnia dedykuje mu się dziecko-pomocnika. To dziecko-pomocnik dba o dobre samopoczucie nowego ucznia. Pomaga mu zrozumieć tematy, pilnuje, aby dziecko było włączane do zabawy na przerwach, upewnia się, czy nowy uczeń wie gdzie znajduje się toaleta, biblioteka, jadalnia itp. Wszystkie dzieci w klasie są chętne do pomocy, nie konkurują ze sobą tylko wspierają się nawzajem.
Na jednej z pierwszych zajęć nowy uczeń czegoś nie rozumie, nie umie powiedzieć o co chodzi i wpada w furię. Cała klasa jest przejęta i troskliwie pyta jak nowy uczeń się czuje. Nowy uczeń trafia do psychologa szkolnego, psycholog na szybko wymyśla system porozumiewania się nowego ucznia z nauczycielem. Kiedy uczeń wszystko rozumie na zajęciach, przy swoim zeszycie ma zieloną uśmiechniętą buźkę na karteczce. Jeśli ma z czymś problem, przewraca karteczkę na drugą stronę, na której jest zatroskana żółta buzia, wtedy cała klasa wie, że nowy uczeń potrzebuje się zatrzymać i pokonać jakąś trudność.
Nauczyciel muzyki wykazuje się brakiem wyczucia i nie pozwala nowemu uczniowi zagrać na pianinie. Dowiaduje się o tym dopiero po lekcji. Drugiego dnia przeprasza nowego ucznia, zachęca go do zagrania czegoś na pianinie, nagrywa jego grę na tablet i potem pokazuje całej klasie. Dzieci w klasie dają wyrazy podziwu nowemu uczniowi, pytają gdzie nauczył się grać. Potem odkrywają inne talenty nowego ucznia i afirmują go cały czas.
Kilka razy w tygodniu do nowego ucznia przychodzi uczeń ze starszej klasy, rozmawia z nim o samopoczuciu nowego ucznia, klepie po ramieniu. To samo robi dyrektor rocznika, z resztą to on polecił starszemu uczniowi regularnie sprawdzać samopoczucie nowego ucznia.
Nauczyciele wiedzą, że nowy uczeń ma dysleksję i choć nie ma na to dowodu w postaci badań w poradni, nauczyciele wspierają go w nauce, aby młody człowiek rozwijał się i zdobywał wiedzę. Historyk opowiada z pasją i nie wymaga aby uczeń robił notatki, nauczyciel wie, że dyslektycy mają wspaniałą pamięć emocjonalną a pisanie ich paraliżuje. Nowy uczeń kocha historię.
Na matematyce uczeń dostaje materiały wydrukowane na żółtych kartkach. Czcionka jest powiększona. W zeszycie, którym uczeń dostał ze szkoły, kratka jest nadrukowana delikatnym kolorem i ma wymiar 7x7 mm. Do czytania uczeń dostaje specjalną linijkę dla dyslektyków.
Nowy uczeń codziennie dostaje wiele pochwał i punkty za samodzielność, odwagę, wytrwałość, systematyczność itd itd. Wraca do domu aby bawić się z dziećmi. Ma pracę domową zadawaną w piątek i musi ją oddać do środy. Jest zrelaksowany i wypoczęty po szkole, w szkole jest cicho i łatwo jest się skupić. Chętnie wstaje rano aby zdążyć na czas, móc się wykazać w szkole wiedzą i dostać morze afirmacji.
Ten sam nowy uczeń zmienia szkołę. Pierwszego dnia żadne z dzieci z klasy nie odzywa się do niego cały dzień. Nowy uczeń się nie poddaje bo jest bardzo otwartym dzieckiem, łatwo nawiązuje kontakty. Więc na przerwach próbuje wkręcić się w grupkę grającą w piłkę, biega za nimi i czeka aż ktoś poda do niego piłkę. Niestety nikt nie zwraca na niego uwagi. Tak samo dzieje się w kolejnych dniach.
Choć uczeń uwielbia matematykę i historię, wraca z nowej szkoły zniechęcony. Na historii nikt nie opowiada z pasją o dziejach świata tylko poleca czytać podręcznik. Na matematyce nauczyciel chwali ucznia za wykonane działanie w zeszycie, mówi, że dostałby szóstkę gdyby to był test ale nie wstawia tej szóstki do dziennika. Dwa dni później nowy uczeń nie ma pracy domowej z matematyki bo nie wiedział, że trzeba ją robić od razu i nie wiedział, że praca domowa nie pojawia się na tablecie w aplikacji, tylko trzeba ją zapisać w zeszycie. Nie wie też co to oznacza „zgłosić nieprzygotowanie”, mówi nauczycielowi, że jest przygotowany. Nauczyciel odkrywa brak pracy domowej, mówi „nie lubię być okłamywana” i wstawia mu jedynkę do zeszytu i do dziennika.
Nowy uczeń stara się przez pierwsze dwa tygodnie. Dzieci nadal się z nim nie bawią na przerwach, siedzi sam w ławce. Z ukochanej matematyki ma już trzy oceny: tróję, jedynkę i dwóję. Nauczyciel nie pomaga mu zrozumieć polecenia zadania na kartkówkach, więc uczeń zgaduje jakie było pytanie w zadaniu i robi matematykę na oślep.
Uczeń jest tak zestresowany w szkole, że przez dwa tygodnie nie zdobywa nowej wiedzy. Siedzi sam w ławce. Nie wie gdzie jest toaleta. Nie przynosi na technikę drewnianych patyczków i kleju, na plastykę nie ma farb i pędzli. Bardzo się stara ale nauczyciele ciągle są poirytowani, uczeń to wyczuwa doskonale. Jego plecak pęka w szwach, ale ciagle potrzeba coś dokupić, ciagle dowiaduje się na lekcjach, że nie może nie mieć kontomierza, że musi kupić wycinanki (nie wie co to są wycinanki i nie zapamiętuje tego wyrazu). Uczeń udaje na lekcjach, że pisze w zeszycie, ale tak naprawdę robi jakieś mazy, wie już, że i tak nie dostanie wsparcia ale nie chce zwracać na siebie uwagi, dlatego udaje, że sobie radzi.
Dobrze, że ma kochających mamę i tatę. Rodzice siedzą z dzieckiem do późnych godzin wieczornych i przerabiają z uczniem każdą lekcję od nowa. Uczeń jest zdolny, dużo zapamiętuje.
Pewnego dnia uczeń wstaje rano przed mamą, budzi ją na śniadanie, które przygotował i robi sobie plan lekcji do edukacji domowej. Już nigdy nie chce wrócić do szkoły.
Uczeń ma na imię Samuel, ma 11 lat. Przeprowadził się z UK do Polski. W UK był w szkole podstawowej i liceum. Obie szkoły kochał, choć miał trudności z językiem angielskim na dokładkę swoich zwykłych trudności z dysleksją.